MARCELA KRZEMPEK
Przeciętnemu człowiekowi chimera kojarzy się jedynie z mitycznym stworem rodem ze starożytnej Grecji. Być może niektórym na myśl przychodzą żyjące w głębinach oceanów ryby z podgromady zrosłogłowych. Sadownicy mogą pomyśleć o szczepionych drzewkach. Ale czy kiedykolwiek przyszła Ci na myśl, Drogi Czytelniku – mama? Jeśli nie, to zaraz dowiesz się, że Twoja mama jest bardziej niezwykła niż myślisz. A jeśli urodziłeś się w rodzinie wielodzietnej, to nawet bardziej niż „śniło się filozofom”.
Mikrochimeryzm – co to takiego?
Chimerę w biologii definiuje się jako organizm zbudowany z komórek różniących się genotypem. Wbrew pozorom nie jest to takie rzadkie zjawisko – chimerą może zostać np. szczepione drzewko w sadzie, u zwierząt (tak, ludzi też) zdarza się połączenie zygot we wczesnej fazie rozwoju. Chimerą jest także każdy człowiek z przeszczepionym organem, a nawet po transfuzji krwi. A mikrochimeryzm jest to obecność niewielkiej ilości komórek różnych od komórek gospodarza. I mikrochimerą jest każdy z nas.
Jak to możliwe…
O tym, że podczas ciąży następuje częściowe wymienianie materiału genetycznego pomiędzy matką i dzieckiem, naukowcy wiedzą od dawna (lata 60. XX w.). Zresztą pojęcie konfliktu serologicznego nie jest nam obce, a wyraźnie wskazuje, że płód pomimo bariery krew–łożysko, nie jest stuprocentowo oddzielony od matki. W późniejszych latach okazało się, że komórki te mogą krążyć w krwioobiegu przez dziesięciolecia, a nawet wbudowywać się w tkanki gospodarza.
Transfer komórek nie jest jednak zrównoważony – matka otrzymuje o wiele więcej komórek dziecka, niż dziecko komórek matki. Dlatego też, to na matkach skupiły się badania.
Szacuje się, że każda ciąża pozostawia po sobie w ciele matki taką ilość komórek, że stanowią one ok. 1‰ populacji komórek całego organizmu. Co ciekawsze komórki męskie (ze względu na chromosom Y łatwiej je odróżnić) wykryto również u kobiet, które nie miały synów – a raczej nie wiedziały, że nosiły w sobie męski płód. Uważa się, że dziecko już od ok 5 tygodnia ciąży „wysyła” matce część swoich komórek. Samo otrzymuje komórki matczyne po 13 t.c. Na ilość wymienionych komórek ma wpływ nie tylko przebieg ciąży (np. znacząco nasila się transfer dziecko→ matka w przypadku ciąż patologicznych), ale i sam poród: naturalny przebiegający prawidłowo, stymuluje wnikanie komórek matczynych do organizmu dziecka, jeżeli jednak zostanie wykonane cesarskie cięcie, zwłaszcza oszczędzające, to łatwiej i intensywniej komórki płodowe migrują do matki. I to jak migrują!
Keine grenzen
Mikrochimeryczne komórki płodowe nie tylko krążą we krwi matki. Ich obecność potwierdzono także w nerkach, wątrobie, sercu, a także gruczołach tarczowych, płucach, skórze i węzłach chłonnych.
W 2010 r. badacze z zespołu Geralda Udolpha z Instytutu Biologii Medycznej w Singapurze stwierdzili, że materiał genetyczny płodu potrafi się przedostać nawet do mózgu, czyli pokonać barierę krew–mózg. Były to badania przeprowadzone na myszach, ale w ubiegłym roku fachowy periodyk „PLOS One” opublikował wyniki badań (przeprowadzonych przez Williama Chana i Lee Nelsona wraz z zespołem) potwierdzających, że u ludzi również występuje to zjawisko. Co więcej, komórki płodowe pozostają w mózgach bardzo długo. Najstarsza z kobiet, u których je wykryto, miała 94 lata.
Konsekwencje
Migracja komórek nie pozostaje obojętna dla organizmu matki. Ma ona swoje wady, ale i zalety. Doskonale wiemy, że powikłania po przeszczepach są bardzo niebezpieczne. Podobne problemy występują w przypadku mikrochimeryzmu, ale oczywiście w nieco mniejszej skali. Bądź co bądź jest to obce DNA, które układ immunologiczny powinien zwalczać. Obecnie w mikrochimeryźmie szuka się patogenezy niektórych (szczególnie tych słabo poznanych) chorób autoimmunologicznych.
Znacząco wyższy odsetek komórek męskich w stosunku do grupy kontrolnej zaobserwowano u kobiet cierpiących m.in. na: chorobę Hashimoto, syndrom Sjogrena, marskość wątroby, twardzinę układową, chorobę Gravesa-Basedowa czy różne choroby tarczycy.
Jeśli jednak ktoś z czytających porzucił już plany rodzicielskie – proszę się nie martwić, te badania jeszcze o niczym nie przesądzają, prowadzi się kolejne, które być może pozwolą nam lepiej zrozumieć faktyczne konsekwencje mikrochimeryzmu. Zresztą jak wspomniałam, otrzymywanie komórek płodu ma też swoje zalety. Migrujące komórki płodowe mają charakter totipotencjalny, toteż mogą się różnicować w dowolne tkanki w organizmie. Czy dzieci „naprawiają” własne matki? Kardiolog Hina Chaudhry z renomowanej Mount Sinai School of Medicine w Nowym Jorku uważa, że mikrochimeryczne komórki płodowe pełnią w organizmie funkcję terapeutyczną. Przeprowadzone przez nią badania wykazały, że w ciałach myszy, komórki embrionów przedostały się do serca matek i przekształciły w normalnie funkcjonujące komórki. W mięśniu sercowym przyczyniły się one do regeneracji uszkodzonej tkanki.
Znany jest też przypadek kobiety cierpiącej na zapalenie wątroby, która pomimo zaleceń nie brała leków i nie dawano jej żadnych szans na przeżycie. Niespodziewanie jednak wyzdrowiała, a po dokładnych badaniach okazało się, że zdrowe komórki pochodzą od jej syna. A miał on już wtedy ponad 20 lat! Pewne badania sugerują też, że kobiety mające w swej krwi spory odsetek komórek ich synów, rzadziej zapadają na chorobę Alzheimera, jednak badania te powinny zostać powtórzone w większej grupie.
Innym niewątpliwym plusem tego transferu komórek jest możliwość przeprowadzania nieinwazyjnych badań prenatalnych – opierałyby się one na komórkach płodu wyizolowanych z obwodowej krwi matki. Procedura ta wymaga jeszcze od badaczy wiele pracy, metoda musi zostać dopracowana, jednak wyrażając się kolokwialnie – gra jest warta świeczki.
Kilka słów na koniec
Oczywiście w tym krótkim artykule nie wyczerpałam całego tematu. Ba! nawet nie jest to cały wierzchołek góry lodowej. Zachęcam wszystkich do dalszych poszukiwań – w literaturze i w laboratoriach. Natura ciągle nas zaskakuje i pewnie jeszcze długo będzie zaskakiwać, co mnie, jako przyszłego biotechnologa, niezmiernie cieszy.
A jako mamę cieszy mnie fakt, że zawsze będzie we mnie cząstka mojego synka (choć liczę, że znajdę się w grupie potwierdzającej zalety, nie wady…). Przekażcie swoim mamom, że są niezwykłymi istotami, że mają Supermoc. Mają w sobie Was.
Bibliografia: