Rajza w nieznane

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
26114695_2023583591217079_4766725206797430473_o

Paweł Pieczka, student budownictwa na Politechnice Śląskiej, swoimi wyczynami udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych, a do spełnienia marzeń o dalekich podróżach wystarczy rower, pasja i chęć. Na rowerze zwiedził prawie całą Europę, za wyprawę na Syberię w 2018 roku, podczas której pokonał 13 tys. km, otrzymał główną nagrodę na IX Ogólnopolskim Studenckim Festiwalu Podróży Kormorany 2019, obecnie jest w trakcie największej tegorocznej wyprawy do Pamiru.

Skąd taka pasja do rowerów?

Od dziecka interesowałem się sportem. Zaczynałem od wspólnej jazdy z rodzicami, wyścigów po gminie (Paweł Pieczka pochodzi z Godowa, przyp. red.), potem zrobiłem sobie przerwę na piłkę nożną. W 2012 r. Tour de Pologne miało metę w Cieszynie, to mnie jakoś zainspirowało do częstszej jazdy. Łączę ściganie się z dalekimi wyprawami na rowerze. Pierwszą, 4-dniową, odbyłem z kolegami nad morze. Następnie, też z kolegami, pojechaliśmy na Bałkany, a potem zacząłem jeździć już sam. Alpy, Nordkap, Szkocja, Anglia. Dostałem się na wymianę studencką do Belgradu. Zamiast pociągiem, pojechałem na rowerze. Dzięki temu pozwiedzałem całe Bałkany. Wróciłem też na rowerze. Na trzecim roku z Erasmusa dostałem się na roczną wymianę do Portugalii. Tym razem leciałem samolotem, ale do kartonu spakowałem rower. Przejechałem całą Portugalię. Kasy zabrakło na bilet, więc też wróciłem na rowerze do Polski, pod Politechnikę Śląską. W międzyczasie startowałem w ultramaratonach rowerowych: 500, 600 km w 24 godziny. Niedawno po raz drugi wygrałem wyścig Race Trough Poland, w którym przejechałem ponad 1500 km w 3 dni, 2 godziny i 49 minut. Zawsze ciągnęło mnie na wschód. Kiedy uzyskałem tytuł inżyniera, postanowiłem spełnić swoje wielkie marzenie. Chciałem przejechać całą Rosję na rowerze, ale zacząłem wszystko sprawdzać, liczyć, wyszło, że w połowie złapałaby mnie zima, więc postanowiłem, że na rowerze pojadę nad Bajkał, w Irkucku go zostawiam, a ostatni fragment do Władywostoku jadę autostopem. Nad Bajkał przyjechałem na początku listopada. Zastały mnie tam pierwsze opady śniegu, przymrozki, w nocy nawet -10. Wschód bardzo mi się spodobał, to była do tej pory moja największa ekspedycja.

Docenili ją też przyznający nagrody w IX Ogólnopolskim Studenckim Festiwalu Podróży Kormorany 2019.
Po powrocie miałem prezentację w Wodzisławiu Śląskim, spodziewałem się 40, 50 osób, wchodzę na salę, a tam ponad 100 osób i reszta jeszcze czeka na zewnątrz, żeby wejść. Kolega namówił mnie, żebym wysłał zgłoszenie właśnie do konkursu Kormorany 2019. Pojechałem na festiwal, wygłosiłem prezentację i wygrałem. To fajne, że ktoś się interesuje tym, co robię. Kiedy podczas wyprawy wrzucę parę zdjęć na facebooka i ktoś je polubi albo napisze „Dalej, dalej” czy „Powodzenia”, to naprawdę motywuje.

DSC08365

Szczególnie, że podczas takiej długiej wyprawy jesteś tylko ty i rower.
Dokładnie. Trzeba być samowystarczalnym. Trzeba wiedzieć, jak rower pracuje, jak go naprawić. A jak się nie da samemu, zapakować na autostop i szukać pomocy w mieście. Człowiek musi być zaradnym, elastycznym, umieć dostosować się do trudnej sytuacji, po prostu nie bać się niczego.

Ty się chyba niczego nie boisz?
Staram się podchodzić do wszystkiego optymistycznie, nie pchać się w kłopoty, w miarę rozsądnie podejmować decyzje. Człowiek uczy się samodzielności. Nieważne, ile się książek przeczyta, i tak nas coś w trasie zaskakuje.

Do takich wypraw i maratonów trzeba mieć duże wytrenowanie, wydolność, ale też bardzo silną psychikę.
W podróżach czy maratonach długodystansowych, jak się jest samemu z sobą, mówi się, że głowa to 70 procent sukcesu. Trzeba sobie wszystko na spokojnie poukładać, nieważne, czy jest zimno, czy pada, musisz przejechać odcinek 150 km, a po chwili odpoczynku ścigać się dalej. Jeśli chodzi o treningi, specjalnego planu nie mam. Dużo po prostu jeżdżę na rowerze, z kolegami czy sam, jak dziś na przykład. Jechałem na uczelnię coś załatwić, to zrobiłem pętlę z Godowa w okolice Krakowa do Gliwic i z powrotem. Na koniec dnia powinno być z 270 km. Raz w tygodniu umawiamy się z kolegami na jakieś ustawki. W grupie jest łatwiej, szybciej, większa motywacja. Zimą biegam, trenuję na siłowni. Ale się nie katuję, zawodowcem nie jestem, głównie chodzi o to, żeby mieć z tego przyjemność.

Ważne są też naturalne predyspozycje, bo nie każdy, nawet trenując, jest w stanie zrobić dziennie po 200 km na rowerze.
Jedni grają w piłkę, siatkówkę, inni są esportowcami. Każdy powinien robić to, co lubi i odkrywać swoje pasje. Ja lubię rower i psychika pozwala mi na starty na długich dystansach. Mogę więcej zobaczyć, zwiedzić, odkryć kawałek świata; może za rok, dwa wystartuję w wyścigach na innych kontynentach. Np. w Australii trzeba przejechać cały kontynent, codziennie po 300 km przez trzy tygodnie.

Jesteś człowiekiem, który nie potrafi długo usiedzieć w miejscu. Wróciłeś z Syberii, potem maratony, kolejna wyprawa do Kaliningradu, charytatywny 24-godzinny rajd nad morze.
Miałem jeszcze ważną wizę do Rosji. Wyskoczyłem sobie na taką rundkę. Codziennie do przejechania było ponad 200 km, ale udało się zobaczyć Mierzeję Kurońską i Kaliningrad. No a wyjazd nad morze był po to, by pomóc Lence, chorej dziewczynce. Ostatecznie jechało nas 5, zrobiliśmy 600 km w 26 godzin.

54278577_2314827592092676_3452226328055513088_o

Ty sam również jesteś organizatorem jednego z największych wyścigów w Polsce, Tour de Silesia.
Pierwszą edycję organizowaliśmy trzy lata temu z kolegą, nie spodziewaliśmy się, że będzie z tego taki duży wyścig. Naszym głównym celem była dobra zabawa i chęć poznania nowych ludzi z rowerową pasją. Zapisało się 150 osób, było to dla nas ogromne zdziwienie. W pierwszej edycji ograniczyliśmy się do województwa śląskiego, w drugiej było jeszcze więcej osób i poprowadziliśmy wyścig także przez Czechy. W tegorocznej edycji uczestników było już ponad 500. Było kilka dystansów, w tym na 500 km, to jeden z dwóch takich wyścigów w Polsce.

Pokazujesz, że nie trzeba mieć dużo pieniędzy, wystarczy silny charakter, upór i dobra wola i można zwiedzić cały świat.
Może być rower, autostop, pakujesz plecak i lecisz. Nie trzeba jakichś super wydatków. Wiadomo, że nie śpisz w pięciogwiazdkowych hotelach, ale są przygody, poznaje się ciekawych ludzi. Jeśli chce się poznać kraj i kulturę, najlepiej spać w domach. Masz okazję spotkać gospodarzy, którzy opowiedzą ci o zwyczajach, o kraju, o jego doświadczeniach, poczęstują cię miejscowym jedzeniem, trunkiem.

Gdzie podobało ci się najbardziej?
Każdy kraj ma coś, co mi się w nim podobało. Na Syberii oczarowała mnie otwartość ludzi. Tam wjedziesz do wioski i każdy jest gotów zaprosić cię do domu i ugościć, choć mają tylko mały dywanik i pufę, podzielą się wszystkim, co mają. Widoki bardzo podobały mi się w Portugalii, tam znowu ludzie są tacy spokojni, mają na wszystko czas. Spędziłem tam prawie rok, więc na zawsze zostanie w moim sercu.

autor: Anna Mrowiec
fot arch pryw

Tekst ukazał się w Biuletynie PŚ 4 (309) / 2019

© Politechnika Śląska

Polityka prywatności

Całkowitą odpowiedzialność za poprawność, aktualność i zgodność z przepisami prawa materiałów publikowanych za pośrednictwem serwisu internetowego Politechniki Śląskiej ponoszą ich autorzy - jednostki organizacyjne, w których materiały informacyjne wytworzono. Prowadzenie: Centrum Informatyczne Politechniki Śląskiej (www@polsl.pl)

Deklaracja dostępności

„E-Politechnika Śląska - utworzenie platformy elektronicznych usług publicznych Politechniki Śląskiej”

Fundusze Europejskie
Fundusze Europejskie
Fundusze Europejskie
Fundusze Europejskie