Start - Dobre relacje budują sukcesy
Dobre relacje budują sukcesy

Ośrodek Sportu Politechniki Śląskiej stawia na relacje ze studentami i współpracę pomiędzy pracownikami. To między innymi dzięki temu nasza Uczelnia świętowała w czerwcu kolejną wygraną w klasyfikacji generalnej Akademickich Mistrzostw Śląska i zdobycie aż 18 złotych medali. O tych sukcesach, roli wychowania fizycznego, kawałku historii, nowym projekcie oraz obiektach sportowych Ośrodka Sportu rozmawiamy z jego dyrektorem, profesorem Krzysztofem Czaplą, który na Politechnice Śląskiej pracuje już niemal 50 lat.
Zacznę nieco prowokacyjnie, choć wydaje mi się, że to ważne pytanie na początek tej rozmowy – czy jest potrzebne wychowanie fizyczne na takiej uczelni jak Politechnika Śląska?
To bardzo ważne pytanie w obecnych czasach. Wychowanie fizyczne to bowiem podstawa rozwoju każdego człowieka. Od szkoły podstawowej, a nawet od przedszkola, regularnie powinniśmy ćwiczyć między innymi naszą koordynację ruchową, gibkość a nawet dbać o prawidłową postawę.
Spotykam się na co dzień z różnymi dysfunkcjami, zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Powodem tego jest prawdopodobnie unikanie zajęć z wychowania fizycznego, a nawet całkowity ich brak w szkole. Przyczyn takiego stanu jest wiele. Część z nich to zwolnienia z zajęć wystawiane przez lekarzy i nie proponujących nic w zamian, jak również przez rodziców. Wielu naszych studentów nigdy nie grało w siatkówkę, koszykówkę, piłkę ręczną i piłkę nożną. To jest coś niewyobrażalnego.
U nas student w każdym semestrze wybiera dyscyplinę sportową, której może się nauczyć albo ją doskonalić. Zajęcia muszą być dla niego przyjemnością, odpoczynkiem psychicznym, niekolidującym ze zmęczeniem fizycznym. Nie stawiamy na dyscyplinę „wojskową”, raczej na aktywność i chęć do wykonywania zadań, bez żadnych konsekwencji co do jego wykonania. To znaczy, że nikt nie będzie z tego powodu źle oceniany, bo ocena semestralna nie jest składową wykonanych sprawdzianów i umiejętności technicznych. Składową oceny końcowej studenta jest aktywność i obecność na zajęciach.
Pracowałem w czasach, w których studenci musieli zaliczać sprawdziany z lekkoatletki, gimnastyki przyrządowej, pływania na czas, jazdy na łyżwach czy umiejętności technicznych w dyscyplinach zespołowych. Dzisiaj chcemy, aby student traktował nasze zajęcia jako swój rozwój fizyczny i przyjemne spędzenie czasu, a my tworzymy miłą ku temu atmosferę. Również przez wspólne picie kawy czy herbaty przed zajęciami – szczególnie ważne jest to porą zimową. Poruszamy wtedy w rozmowach zarówno tematy ogólnouczelniane, jak i problemy oraz bolączki, które spotykają studentów na Uczelni, a czasem i w domach. Uważam, że naszym dużym sukcesem są relacje, które wypracowaliśmy między prowadzącymi zajęcia a studentami. Ma to również odzwierciedlenie w uczestnictwie studentek i studentów, reprezentujących Politechnikę Śląską w rywalizacji wyższych szkół w 45 dyscyplinach sportowych Akademickich Mistrzostw Śląska, Akademickich Mistrzostw Polski oraz w dwunastu dyscyplinach Ogólnopolskich Igrzysk Studentów Pierwszego Roku.
Spotykamy się w hali przy ulicy Kaszubskiej, w sali wypełnionej setkami pucharów. Za nami kolejna, dziesiąta już z rzędu wygrana w klasyfikacji generalnej Akademickich Mistrzostw Śląska. To pokazuje, że jako Uczelnia jesteśmy mocni w akademickim sporcie i kierunek, który obrał Ośrodek Sportu, jest słuszny?
Tych pucharów tu jest całe mnóstwo – myślę, że ponad 500! Nie chcę ich stąd ruszać, bo to przecież kawał historii, osiągnięcia naszych studentów i pracowników. Akademickie Mistrzostwa Śląska rozpoczęły się w 1972 roku. Brałem udział w powstaniu tej imprezy jeszcze jako student w Katowicach, będąc w zarządzie Klubu Środowiskowego AZS. Jestem bowiem jednym z czterech założycieli AZS AWF w Katowicach. Od tamtego czasu Politechnika Śląska tylko osiem razy nie wygrała tej klasyfikacji. To jest niesamowite. Tym bardziej, że przecież rywalizujemy z AWF Katowice – sportową uczelnią, Uniwersytetem Śląskim, Uniwersytetem Ekonomicznym, Śląskim Uniwersytetem Medycznym, Akademią Techniczno-Humanistyczną w Bielsku-Białej, Politechniką Częstochowską, Uniwersytetem Jana Długosza w Częstochowie i wieloma uczelniami niepublicznymi.
Uchodzimy za jedną z najbardziej usportowionych uczelni w Polsce, a warto podkreślić, że nie korzystamy i nie zapisujemy do nas zawodowych sportowców na siłę, tylko po to, by jechali z łatwością wygrać w zawodach. To nie o to chodzi.
Nam w tym roku udało się wystartować jako jedynej uczelni na Śląsku we wszystkich 45 dyscyplinach – a jest tam na przykład jeździectwo. Mieliśmy długą i wyrównaną walkę z Uniwersytetem Śląskim, który ma przecież znacznie więcej studentów i od paru lat zapowiada, że nas zdetronizuje, jednak ciągle im się to nie udaje.
Trudno zarządzać tak wielką liczbą sekcji?
Zorganizować te 45 dyscyplin to wcale nie jest łatwa sprawa. Do każdej sekcji potrzeba opiekuna, no i przede wszystkim chętnych studentów. Trzeba zaopatrzyć zawodników w stroje, sprzęt, którego jest bardzo dużo, jak na przykład w unihokeju, do którego potrzebne są, między innymi, bandy do wyznaczenia boiska.
To jest naprawdę bardzo duże logistyczne wyzwanie. Do tego dochodzą starty w Akademickich Mistrzostwach Polski. Właściwie, gdy imprezy rozpoczynają się w październiku, to regularnie są rozgrywane aż do czerwca.
Oczywiście zdobycie 18 złotych medali, 15 srebrnych i 8 brązowych to jest wielka sprawa. Zwyciężyliśmy w niemal połowie zawodów. Wygraliśmy i w klasyfikacji generalnej, i w medalowej.
Co mogło zadecydować o tych sukcesach?
Stworzyliśmy świetny zespół trenerów, pomaga również kilka osób z zewnątrz. Przede wszystkim jednak mamy doskonałą współpracę między pracownikami Ośrodka Sportu. To oni starają się wychwycić na swoich zajęciach studentów, którzy mają predyspozycje i talent do innej dyscypliny – i wtedy polecają taką osobę opiekunowi danej sekcji. Dlatego też wielkie brawa dla nich. Nie jest łatwo znaleźć na przykład bramkarza do unihokeja czy zawodnika do ergometru wioślarskiego. Dlatego trzeba uważnie śledzić, czy ktoś jest silny, czy ma refleks, odwagę. Staramy się to wszystko sprawnie koordynować i daje to rezultaty.
Pamiętajmy, że jesteśmy uczelnią techniczną. Studentom naprawdę nie jest łatwo czasami pogodzić naukę z treningami, a co dopiero osiągnąć w nich sukces.
Wśród tych 45 dyscyplin są takie, w których da się zaistnieć w każdym momencie, nie trenując ich wcześniej. To daje ogromne możliwości, by nagle nie tylko tutaj studiować, ale i reprezentować Uczelnię na imprezach krajowych i walczyć o medale. Przykładowo dart – jego trenowanie można rozpocząć zawsze i przez upór stać się w tym dobrym. Nie jest tutaj potrzebna ani siła fizyczna, ani kondycja, sprawność gimnastyczna. Ważny jest zapał i powtarzalność. To daje możliwość rywalizacji z najlepszymi.
Podoba mi się pomysł z nastawieniem pobudzania studentów do aktywności sportowej. Mimo że nie ma dla nich przymusu odnośnie do zaliczeń, obecności, to garną się do zajęć w obiektach naszej Uczelni.
Zajęcia z wychowania fizycznego są u nas tylko przez dwa semestry. Dlatego jest tak wiele sekcji – chętni mogą się do nich zawsze zapisać. Stworzyliśmy też zajęcia rekreacyjne z koszykówki i siatkówki – to także dodatkowa możliwość.
Oprócz nauczycieli jest też wielu chętnych studentów do obsługi imprez, jak choćby w przypadku naszego Dnia Sportu, gdzie jest przecież kilkadziesiąt stanowisk, więc sami nasi pracownicy nie daliby rady tego opanować. Jednak ten dobry kontakt, który mamy ze studentami, sprawia, że są zaangażowani w życie Ośrodka Sportu.

1 stycznia minęło trzydzieści lat od powołania Ośrodka Sportu Politechniki Śląskiej. To pracownicy i studenci, ale także wiele obiektów sportowych, które tętnią życiem, nie tylko w trakcie zajęć. Są otwarte zarówno dla studentów, jak i mieszkańców Gliwic oraz okolic.
Od samego początku brałem aktywny udział w powstawaniu Ośrodka Sportu. Walczyliśmy, żeby miasto zgodziło się na dzierżawę obiektów, czyli hali OSiR, lodowiska. Do tego później dobudowano korty tenisowe oraz halę sportową, nazywaną do tej pory Nową Halą. Mało kto wie, że to właśnie w tej hali Iwona Guzowska zdobyła mistrzostwo świata w boksie, a i występowały tu zespoły Mazowsze oraz Śląsk w pełnym składzie.
Później powstał kompleks sportowy przy Mrowisku. Jest u nas siłownia. Mamy miejsce do grania w dyskgolfa w parku Chrobrego, jest tor do gry w bule, tor do pump-tracku. Udało mi się to zorganizować w ramach Budżetu Obywatelskiego. Te miejsca są oblegane, nie tylko przez studentów i to bardzo cieszy. Ponadto, dzięki temu, że wynajmujemy obiekty, nie mamy żadnych problemów z utrzymaniem sekcji czy zakupem sprzętu. Jesteśmy bowiem jak najbardziej otwarci na lokalną społeczność. Mamy świetną współpracę z gliwicką Areną, która udostępnia dla naszych studentów miejsca parkingowe od poniedziałku do piątku, a my na jej imprezy – zwłaszcza sportowe i koncerty, które gromadzą wielu ludzi – oddajemy nasze miejsca parkingowe.
Każdy nasz obiekt jest ogólnodostępny – czy to hale, czy korty tenisowe, lodowisko. To jest po prostu dla ludzi. Nawet w trakcie wakacji nasze obiekty żyją i korzystają z nich nie tylko mieszkańcy Gliwic, ale i z sąsiednich miast. Oczywiście w trakcie roku akademickiego te godziny otwarcia dla nich są inne, bo ćwiczą nasi studenci. Jednak w godzinach popołudniowych zapraszamy do nas wszystkich lubiących sport.
1 września minie 26 lat, odkąd objął Pan funkcję dyrektora Ośrodka Sportu. Łącznie pracuje tu już jednak niemal 50 lat. Do których momentów pracy na Uczelni wraca Pan z największym sentymentem?
Czuję przede wszystkim sentyment do Uczelni. Jestem tu już wiele lat i myślę, że dzięki mojej pracy sprawuję też tak długo funkcję dyrektora Ośrodka Sportu. Sprawiało mi to zawsze przyjemność, choć obowiązków bywało czasem dużo, lubię bowiem wszystkiego osobiście dopilnować. Cieszę się jednak, że kolejni rektorzy mi ufają – wszyscy, których spotkałem na swojej drodze byli bardzo przychylni rozwojowi sportu i formie prowadzenia zajęć z wychowania fizycznego.
Dla mnie najważniejsze zawsze było, żeby Ośrodek Sportu był dobrze postrzegany i jest tak do dziś. Żeby służył Uczelni, studentom i pracownikom. Drugim celem są oczywiście wyniki sportowe. Nasza Uczelnia jest przecież też często w czołówce Akademickich Mistrzostw Polski, a i dwukrotnie wygrywaliśmy klasyfikacje generalne tej imprezy oraz Mistrzostw Politechnik.
Które sukcesy naszych sportowców wspomina Pan najlepiej?
Pamiętam Martę Jabłońską, która była mistrzynią świata i Europy mażoretek. Teraz jest prezeską Związku Sportowego Mażoretek i sędziną na międzynarodowych zawodach. Niesamowita dziewczyna, z niezwykłą pasją. Ona nawet sama sobie szyła stroje. Przegadaliśmy godziny ze sobą i cieszę się, że ciągle pamięta o Uczelni.
Multimedalistką Akademickich Mistrzostw Polski jest Aleksandra Bańbor. Pamiętam dobrze także brązowy medal w siatkówce plażowej kobiet na Akademickich Mistrzostwach Europy. To też był niezwykły sukces, który narodził się po złotym medalu w Akademickich Mistrzostwach Polski.
Oczywiście z sentymentem wracam do naszych drużyn siatkarskich, męskiej i kobiecej, które potrafiły wywalczyć awans do I ligi siatkówki.
Dziękuję za rozmowę.
tekst: Martin Huć
zdjęcia: Maciej Mutwil
Tekst pochodzi z Biuletynu 7/8 (355/356) 2023