Start - Aktualności - Trabant, który wzniósł się w powietrze

Trabant, który wzniósł się w powietrze
SKN SpaceCoffee to wyjątkowe koło naukowe Politechniki Śląskiej, które założyli uczniowie szkół średnich. Ich największym dotychczasowym projektem jest sterowiec, który podczas oficjalnej pierwszej próby wzniósł się na moment w powietrze.
Studenckie Koło Naukowe Space Coffee stworzyli przyjaciele i młodzi pasjonaci nauki. Powstało 1,5 roku temu na bazie licealnego koła.
- Historia koła naukowego rozpoczęła się od programu mentorskiego „Rozwiń skrzydła” w ramach którego Michał Lasak, prezes koła, został przypisany pod moją opiekę. Ten program był na początku realizowany dla studentów, ale później powstał pomysł, aby aktywizować ambitnych uczniów jeszcze przed pójściem na studia – tłumaczy dr inż. Tomasz Grzejszczak, opiekun koła z Katedry Automatyki i Robotyki na Wydziale Automatyki, Elektroniki i Informatyki Politechniki Śląskiej. - Współpraca z Michałem rozwijała się na tyle świetnie, że z czasem pojawiła się propozycja zainicjowania powstania koła naukowego, które na początku tworzyli głównie koledzy z jego klasy.

17 lipca na łące igrowej SKN Space Coffee zorganizowało Dzień Maszyn Latających. Jego kulminacyjnym punktem była prezentacja skonstruowanego przez nich sterowca.
- Dążymy do tworzenia autonomicznych pojazdów – od łazików po właśnie sterowiec, nad którym pracujemy od momentu rozpoczęcia działalności. Było to dla nas ważne wydarzenie – to pierwszy pokaz i tak naprawdę pierwszy test sterowca - mówi Michał Lasak, prezes SKN SpaceCoffee.
Konstrukcja ramowa sterowca ma 3,5m długości i 1,25m średnicy. Został zaprojektowany tak, aby móc transportować niewielkie przedmioty. Póki co, grupa pasjonatów nazywa go żartobliwe „trabantem”.
- Pierwszy plan był taki, aby zbudować go w pełni z włókna węglowego. Ostatecznie stworzyliśmy go z drewna, ze wsparciem wspomnianego włókna oraz druku 3D, a także m.in. żywicy, co wzmacnia jego konstrukcję – tłumaczy Michał.
- Chcieliśmy stworzyć coś na bazie drona, ale z małym udziwnieniem. Rozmiarowo nasza konstrukcja jest oczywiście potężna, ale dzięki zastosowanym materiałom jednocześnie lekka i wytrzymała. Zdecydowaliśmy się użyć balonów, które napełnione wodorem służą do zapewnienia nośności – opowiada Franciszek Borgosz, główny inżynier projektu.

- Cieszę się, że m.in. dzięki nauce w Akademickim Liceum Ogólnokształcącym Politechniki Śląskiej miałem możliwość rozwijania pasji związanych na przykład z robotyką. Także w przypadku sterowca mogłem zajmować się częścią elektroniczno-mechatroniczną. Bardzo lubię tak jakby „łączyć kabelki” i sprawdzać później, czy to dobrze działa - mówi Kamil Moszumański, koordynator wydarzeń w kole naukowym, odpowiedzialny także za drugi projekt SpaceCoffee - łazika marsjańskiego. - Ta pasja nas połączyła. Chęć eksploracji powoduje, że w wolnym czasie lubimy zajmować się właśnie takimi rzeczami. Napędza nas to, że możemy się rozwijać i robić rzeczy, których nie potrafiliśmy jeszcze parę lat temu.
Najtrudniejszym wyzwaniem dla młodych ludzi przed oficjalną próbą było to, że tak na dobrą sprawę nie mieli szans sprawdzenia sterowca w powietrzu.
- Można powiedzieć, że mieliśmy dużo testów „na sucho” osobnych podsystemów, m.in. zestawu napędowego, komunikacji. Chcemy nadal wyciągać wnioski i nanosić odpowiednie poprawki – opowiada Franciszek.

Członkowie SpaceCoffee przyznali, że towarzyszył im jednocześnie stres, strach, a zarazem ekscytacja związana z pierwszą próbą. I choć ostatecznie test nie był w stu procentach udany, bo nie doszło do lotu sterowca, to dla młodych pasjonatów najważniejszą informacją było, że na moment wzniósł się w powietrze. To dla nich ogromna motywacja do dalszej pracy i udoskonalania konstrukcji.
- Sterowiec oderwał się od platformy startowej, to jest dla nas najważniejsze. Teraz mamy lekcję do odrobienia. Błędów nie popełnia ten, kto nie próbuje. Myślę, że jeśli naprawimy uszkodzenia, to z pewnością przeprowadzimy kolejny test, na który oczywiście zaprosimy. Nasz projekt nadal trwa – zapowiada Franciszek.
- Uczniowie są bardzo ambitni. Oferuję im oczywiście swoją pomoc, ale oni lubią być samodzielni. A przecież musieli zmierzyć się z obliczeniami masy, konstrukcji, wytrzymałości. Ja sprawuję tylko nadzór merytoryczny nad realizacją pozyskiwania środków, pisaniem sprawozdań – mówi dr inż. Tomasz Grzejszczak. - Potrafią zaskakiwać swoją wiedzą. Czasami zapominam, że oni jeszcze nie są studentami.